Dzisiaj z kumplem idziemy deptakiem, on nagle woła laski idące przed nami "Hej dziewczyny". One wesołe obracają sie do tyłu i zatrzymują się. Logar18 (czyli Marcin) zagaduje je i pyta gdzie idą, bo my chcieliśmy z nimi pogadać (czy pochodzić, nie pamiętam dokładnie co im powiedział). Cały czas płyną pozytywne reakcje, w końcu Marcin do jednej z nich wali direktem "Zagadałem cię, bo mi się podobasz" a ona w śmiech (oczywiście zadowolony, pozytywny śmiech) i mu odpowiada "ale masz sposoby na podryw" a ja do niej "no widzisz, szczery jest i nie wciska ci żadnych głupich tekstów" druga laska do mnie "co nie?". Dalej rozmawialiśmy z nimi już bardzo płynnie, odprowadziliśmy je kawałek. Marcin tej drugiej zwracał uwagę że jej przeklina, a ja do niego że czasem dobrze jest przeklinać, żeby bardziej wyrazić swoje emocje, a laska "no właśnie". Tamta pierwszorzędna laska dała Marcinowi swój numer telefonu. Może się jeszcze z nimi umówimy albo je gdzieś spotkamy :)
To była genialna akcja z jego strony, szczególnie directowe wejście i bardzo pozytywna reakcja laski.
Dalej idziemy i widzimy dwie inne dziewczyny. W jednej z nich rozpoznaję laskę, która mnie kiedyś sama podrywała na mieście. Zauważyłem że uśmiechała sie do nas gdy ją minęliśmy, więc postanowiliśmy do niej podejść (siedziała z jakąś koleżanką). No i ta laska zaczęła sie wypierać ze "wcale sie nie uśmiechała", a mnie "wcale nie pamięta, co ja głupi" i się zachowywała bardzo sztywno. Potem jak je mijaliśmy z daleka to znów się na nas gapiły i uśmiechały. Nie mogę zrozumieć tej głupiej lafiryndy. Ona doskonale mnie pamięta i ja ją też, a teraz rżnie głupa że jej imię które znam jest "nieprawdziwe", to mnie strasznie zabolało. Udawała przed nami dzisiaj jakąś rozdrażnioną i niezadowoloną. Nie rozumiem - sama mnie do niedawna podrywała na mieście (jak byłem samemu, albo z innymi kumplami) a dzisiaj jak ją zagaduję to "nie zna mnie, a jej imię jest inne". Chociaż jej mowa ciała wskazuje zupełnie co innego.
Dalej było parę takich mini-akcji w sklepach, nic szczególnego. Na koniec idziemy pod supermarket, a tam za rogiem siedzi na wózkach jakaś farbowana blondyneczka. Marcin od razu podchodzi do niej i zagaduje. Laska reaguje cholernie sztywno. Przez cały czas jest sztywna, nieugięta i chyba niezadowolona z całej akcji. Ona paru minutach wyskakuje:
- Mam chłopaka! - I co z tego, a ja mam dziewczynę! - To po co do mie podchodzisz jak masz dziewczynę?? - A co, nie mogę sobie do ciebie podejść?
Haha, to było zarąbiste!!! A na koniec wychodzi ze sklepu jej matka, a laska cała uradowana i coś zaczyna mamie gadać na ucho.
I zrozum tutaj kobietę...
|