Reprobus - 18-06-2007 22:46:30

Witam chciałem się podzielić z wami częścią mnie, częścią z którą nie winem ostatnio co zrobić z częścią moich problemów, wahań, radości , ekstazy , zmartwień i dylematów z którą zawsze sobie radziłem :/.

Ostatnio jednak mam wrażenie że jestem niszczony przez matrixa, przez jego roboty przez jego agentów tak jak miasto Zion chcącym się obronić przed destrukcją w świecie realnym, a jednocześnie zwyciężającym w świecie wirtualnym.
Zwycięstwo w jednym ze światów  oznacza kres istnienia drugiego.

Z jednej strony stoi moje życie emocjonalne kontakty z ludźmi, spojrzenie na świat, jasno postawione cele, moje zasady, odporność na działanie innych ludzi czy grupy, które uległy znacznej poprawie po pracy nad sobą, odbija się to kosztem mojej edukacji, studiów które pozwalają nam egzystować w realnym świecie.

W dzisiejszym dniu odczuwam takie zderzenie, walkę światów które do tej pory istniały koło siebie w umiarkowanej agresywności :

Właśnie dzisiaj po wspaniałym dwu dniowym spotkaniu :good: w których osiągnąłem 101 % swoich założeń co do jego przebiegu, wspaniałej zabawy, tańców, rozmów, wymianie emocji z drugą osobą, pełnej naturalności, zadziwiając sam siebie, przełamując pewne wewnętrzne bariery
(naprawdę, w tym momencie nie potrafię przypomnieć sobie czegoś przyjemniejszego :zadowolony: );

powracając na front, zostaje niszczony oraz przestaje spełniać własne oczekiwania co do drugiej strony świata - mojej edukacji.
Właśnie dzisiaj w niemiłym dniu :[ po przeczytaniu wyników zawaliłem pewne zaliczenie (co nie stanowi dla mnie większego dramatu ale chodzi tylko oto co się dzieje, co zaczyna się dziać), zwala się na mnie jutrzejszy egzamin ustny po angielsku z Signal Processing z którym powinno być ok, oraz o zgrozo środowy egzamin ustny po niemiecku który pewnie zawale :/
Z tym wszystkim będę musiał pewnie walczyć we wrześniu co z pewnym poświęceniem swojego czasu da się zrobić :|, ale dochodzi do tego jeszcze kilka innych rzeczy :( takich jak chęć zmiany lokum/mieszkania  które mnie ogranicza i wkurza ze względu na jego położenie :wkurzony:, otworzeniu oczu :zdziwiony: i zauważeniu że akurat ten tercet osób / znajomych z którymi mieszkam półtorej roku egzystują we własnym kokonie, pracując jak bateryjka aby zasilić macierz, bez przejawów chęci na cokolwiek, w dziwnych ulotnych przyjacielskich kontaktach które odczuwam że rozpłyną się bez większego wysiłku po ukończeniu studiów a tym samym zaspokojeniu zapotrzebowania :nie:.

Moje samopoczucie jest teraz podłamane, uśmiech na ulicy wcale nie odzwierciedla moich uczuć i czuje się tak jakbym uśmiechał się z bolącym zębem. Wkurzam się na świat :wkurzony:.

Takie rzeczy łamią człowieka i zaczyna się zastanawiać jak dalej pokierować swoim życiem.
Czy gra za bardzo go zafascynowała lub czy stare poglądy za bardzo go ograniczają ?.
Zaczynam się zastanawiać również  „Dlaczego w życiu wszystko musi mieć równy bilans ?”



Dlaczego gdy właśnie zaczynam uczyć się posiadać coś pięknego, odblokowując własne hamulce, dążąc do pragnień, cos co wydawało mi się jasne proste dobre nagle ujawnia się, robi mi problemy i żąda ode mnie poświęcenia się dla niego mimo że wcale nie pracuje dla niego mniej, działając jak wyrównywarka która niszczy jeden ze światów gdy mamy za dużo drugiego.

Jakoś przeżyje ten trudny okres z lepszym lub gorszym skutkiem :/ ale wakacje będą pewnym okresem resetu, ponownej pracy nad sobą, rozmyślań co zrobić dalej i jak to zrobić.
Jak zaprowadzić pokój między dwoma światami z przewagą dominacji tego piękniejszego ;).


ps. napiszcie czy mi się coś nie popiepszyło wełbie :P

www.narutoninjagra.pun.pl www.seniorzywg.pun.pl www.hhniezginie.pun.pl www.burningelitelegion.pun.pl www.kurpie.pun.pl