marvellous - 23-02-2008 13:33:53

Kiedy zaczynałem swojego pierwszego LTRa jako PUA bałem się zjebania ramy, że sie zakocham stanę sie lizodupem, cofnę się itd. Flow i silny wpływ Davida X pomogły mi sprawić aby tak się nie stało. Filozofia "my wa or the higway" pozwoliła mi prowadzić ten związek tak jak tego chciałem i to ja jestem zawsze na górze. LTR dał mi super więź z kobietą, duże zajebistego sexu i emocji, z drugiej strony cały czas utrzymuję mindset że jestem ją w stanie zostawić i pójść do innej kiedy chcę. Gdzieś tak po 8 miesiącach coś się jednak zaczęło zmieniać. Nie chodzi tu o jakieś wyparowanie uczucia czy coś takiego. Chcąc niechcąc inner game zaczęło się jebać w nieprzewidywalny sposób- wyparował ze mnie flow. Dalej mam kontrolę nad związkiem, "technicznie" wszystko jest zajebiście, bez problemu działam w PU poza LTRem, ale czuję się jakby ktoś mi uciął nogę. Pamiętam że kiedyś wstając/ kładąc sie spać, w każdej chwili czułem to zajebiste poczucie elitarności, jestem jednym z tych na prawdę wiedzą o co chodzi w życiu i prowadzą je jak chcą, zaraz wstanę ubiorę się i pójdę poznać jakąś zajebistą pannę. Teraz tego nie mam. Mogę iść, wyrwać laskę i się z nią bawić. Ale to nie jest już zajebsita przygoda. To jest jak pójście po zakupy. Myślę że to LTR tak na mnie wpłyną. Analizując to logicznie daje mi on to co chce i w niczym mnie nie ogranicza. Jednak jeśli chodzi moje wnętrze czuję się wygaszony. Ironia losu- spodziewałem się że to co może sie zjebać to błędy od strony uległości emocjonalnej. Jestem ciekaw czy ktoś jeszcze coś takiego miał po dłuższym LTRze.

www.lifeninjaorganizacja.pun.pl www.psychologiaogolna.pun.pl www.granarutopbf.pun.pl www.oi.pun.pl www.b3.pun.pl